Feedback
Feedback gevenMimo, że na stolik trzeba często trochę poczekać, to naprawdę warto. Najlepszy falafel jaki jadłam. Menu bardzo ciekawe, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Jako fanka kimchi nie mogłam odmówić sobie Wrapa Kimchi i po prostu zwalił mnie z nóg. Doskonały! Porcje duże i warte swojej ceny.
Lokal jest niewielkich rozmiarów, dlatego polecamy zrobić wcześniejszą rezerwację, MY tak zrobiłyśmy w pewne piątkowe popołudnie : Z racji tego, iż uwielbiamy hummusy wybrałyśmy talerz z pięcioma wariacjami tego smakołyku, HUMMUS MIX 28 zł hummus tradycyjny, chipotie, marchewka miód, kolendra, suszone pomidory podawany z piklami oraz pitami arabskimi. Niestety nie wszystkie smaki Nam odpowiadały, według Nas najlepszy był hummus tradycyjny oraz z suszonymi pomidorami. W wersji z marchewką to miód grał pierwsze skrzypce, był za słodki i po raz kolejny przekonałyśmy się, że kolendra to nie Nasza bajka : , a hummus chipotie jak dla Nas najgorszy wariant miał za dużo wędzonki tak Nam się wydaje. Następnym razem po prostu wybierzemy wersję klasyczną hummusu: Polecamy głównie tę przystawkę przy większej ilości osób, pragniemy zaznaczyć, że chlebki arabskie były obłędne! Jako dania główne wybrałyśmy wrapy i tu miła niespodzianka, są tak duże, że jeden na dwie osoby by wystarczył: , ale MY ŁASUCHY oczywiście wybrałyśmy DWA! Kimchi wrap 20 zł 2 x fallafel, hummus, kolendra, sezonowe warzywa, szpinak, sałatka azjatycka i sos „umami” Avo nori wrap 23 zł 2x fallafel z buraka, hummus, świeże avocado, nori, ziołowe mascarpone, sezonowe warzywa, rukola, sos amba. Bardziej zasmakował Nam wrap kimchi, całość była bardzo aromatyczna, wyczuwalny był tradycyjny hummus, który Nam tak bardzo smakował, w avo nori jedyne co, Nam przeszkadzało to ten serek mascarpone, który przypominał bardziej bitą śmietanę: A co możemy Wam polecić do picia to, AJRAN MANGO 10 zł, kefir z mango, które KOCHAMY , pyszny i delikatny napój, wydaje Nam się, że w upały będzie to Nasz podstawowy trunek: Jeśli chodzi o herbatki, to trochę mały wybór, uwielbiamy herbaty liściaste, niestety do wyboru są tylko dwie wersje czarna i earl grey. Reszta to herbatki z „tytki”, no ale cóż główne skrzypce w FALLI gra hummus i fallafel i po to się tu przychodzi, a nie na herbatkę:P GORĄCO POLECAMY I NIEBAWEM WRÓCIMY na ogródek FALLI!! PS. Pamiętajcie o rezerwacji miejsc, a dla tych którym się nie uda dobra informacja Falla również dowozi!!!
Jestem zielony w kuchni bliskowschodniej, więc ocena może na wyrost. Ale nic na to nie poradzę, że zakochałem się w tym talerzu pyszności falafel talerz . Wszystko świeże, kolorowe i pyszne. A te kulki szczęścia falafel cudowne. Pyszna pita, pyszna sałatka z oliwek i innych rzeczy, których nie zidentyfikowałem, bardzo dobry hummus chociaż ten preferuję nieco bardziej wyrazisty . Buraki, marchewka wszystko cudowne. Bar bardzo mały, ale przyjemnie urządzony. Jaram się dizajnem wiszącego w lokalu menu. W prostocie siła, a rysunki podawanych potraw genialny pomysł. I oto w telegraficznym skrócie przedstawiłem swoją poznańską miłość.
Załóżcie filię tego lokalu w Warszawie! Niby porządnej kuchni bliskowschodniej dziś już mamy sporo, ale tutaj robią ją wyjątkowo dobrze. Wnętrze jest malutkie więcej niż 12 osób nie siądzie, stąd kolejki po porcję na wynos. Kolorowe kafelki i ciekawe rośliny tworzą miły nastrój i mam nadzieję, że powtórzą go w nowej lokalizacji. Falla bowiem przenosi się podobno do kamienicy naprzeciwko. Menu nie jest długie, ale wśród klasyków każdy znajdzie coś dla siebie. Jest też specjalny zestaw opcji jesiennych. My z siostrą postawiliśmy na bakłażana i falafele na talerzu. Co tu dużo mówić, było super! Falafele duże, wcale nie suche, dobrze przyprawione, ze smacznym, dość tahiniowym hummusem, bakłażan delikatny, w sosie który nadawał mu słodkawy posmak, pity z tych cienkich, ale za to świeżo zrobione i jeszcze ciepłe... Dzięki zestawowi warzyw przygotowanych w różny sposób (marynowane, kiszone, grillowane i o różnej ostrości (uwaga na małe, żółte papryczki! Oba dania to eksplozja smaku. Ja ze zdumieniem odkryłem, że falafel pasuje najlepiej do marchewek, pokrojonych w cienkie wstążki i potraktowanych lekko kwaskowatą zalewą, a zrobiony wręcz na słodko bakłażan staje się mistrzowski z... kiszonym ogórkiem. Krótko mówiąc, jak Was złapie głód na Jeżycach, wbijajcie tutaj. Ceny normalne (20+ złotych za porcję , ale satysfakcja ponadprzeciętna!
Po wielokrotnym oglądaniu zdjęć z Falli w końcu udało mi się odwiedzić tą restaurację. W ładnej okolicy przywitał nas malutki lokal z kilkoma stolikami (niebieskie, wszystkim zapewne dobrze znane stoliki znajdują się w ogródku o dziwo po drugiej stronie ulicy). Bardzo chciałam spróbować Ręki Fatimy lecz gdy zobaczyłyśmy menu sezonowe zmieniłam zdanie. Zamówiłyśmy hummus z pieczoną papryką, oliwkami i miętą oraz pieczonego kalafiora z tahini i czosnkiem. Do tego na ochłodę ayran mango oraz jallab. Duży plus za obsługę, jest miła i bardzo pomocna, wszelkie informacje o alergenach to żadna tajemnica jak czasem się zdarza, to bardzo dobre miejsce dla nietolerujących gluten, mają również chlebek w zastępstwie pszennej pity. Napoje dostałyśmy od razu z lodówki i chłodząc się w ogródku czekałyśmy na posiłek. Ayran mango czyli napój na podstawie jogurtu to coś co odnoszę wrażenie będzie smakować każdemu, kremowa konsystencja i orzeźwiający smak, pycha. Jallab to coś czego wcześniej nigdy nie próbowałam, napój na bazie daktyli i wody różanej, słodki, również mi smakował. A jedzenie? Pieczony kalafior podany z orzeszkami ziemnymi, granatem i przyozdobiony marchewką podany w gorącej patelni. Może gorące danie nie jest najlepsze na upały, ale powiem jedynie, że to kompletna petarda! Czegoś takiego chyba nigdy wcześniej nie jadłam, sładka upieczona cebulka z różyczkami kalafiora w sosie sezamowym, który był kremowy, delikatny a zarazem wyraźisty za sprawą czosnku, powiem tyle, mam nadzieję, że gdy przyjadę do Poznania ponownie kalafior trafi do stałego menu. Drugim daniem był hummus. Podany z ogórkiem, rzodkiewką, paryką, marchewką i pewnie czymś o czym już nie pamiętam był super, moja towarzyszka była nim zachwycona, ja zresztą też. Jeśli chodzi o stopień najedzenia to muszę przyznać, że następny posiłek był dopiero wiele godzin później. Zdawałam sobie sprawę, że ciecierzyca czy cebula spowodują najedzenie, ale nie doceniłam tego wcześniej, nasz zestaw był idealny na porządny obiad, po którym jest się bardzo zadowolonym. Co do cen, dla mieszkanki Warszawy :p były bardzo korzystne. Jedyne czego brakowało mi w tym wszystkim to jakaś muzyka w ogródku (słychać było wentylator z budynku obok) i toaleta.