Feedback
Feedback gevenTypowa sieciowa knajpka, z jedzeniem typu tex-mex znam lepsze, ale wstydu nie ma. Pamiętam jak około 20 lat temu byłem tam pierwszy raz, mam wrażenie że wystrój niewiele się zmienił. Można wpaść na szybkie piwo, przegryźć skrzydełka w sosie Louisiana i obejrzeć mecz.
Niedzielny wieczór, szybka kolacja po podróży. Zamawiamy dwa burgery i spaghetti carbonara. Wystrój miejsca od lat robi na mnie niezłe wrażenie, jest konsekwentny i w klimacie. Niestety odkąd pamiętam obsługa nie porywa, tak jest i tym razem. Zamawiam makaron bez pietruszki, kelner informuje mnie, że niestety będzie z pietruszką, jestem jedyną kobietą w towarzystwie dostaję danie ostatnia. Makaron smaczny, na poziomie. Burgery przeciętne, zimna, nadmuchana bułka. Stosunek ceny do jakości poprawny, lokal czysty. Gdyby podciągnąć poziom kuchni i obsługi, miejsce z ogromnym potencjałem.
Po bardzo długiej przerwie postanowiłem wrócić na stare śmieci i wpaść do Chicago's, lokalu w którym kiedyś kilka razy miałem okazję skosztować naprawdę smacznych burgerów. Spacerując Żelazną w stronę Chicago's zastanawiałem się czy czar tego miejsca nie pryśnie, czy dobre wrażenie sprzed laty nie było spowodowane tylko tym, że wówczas niewiele punktów serwowało prawdziwe burgery. Te śmieszne rozważania przerwały dopiero neony zdobiące restaurację, które swymi jaskrawymi kolorami już z daleka zaczęły zapraszać mnie do środka. Przyśpieszyłem więc kroku i po chwili byłem na miejscu. Wnętrze chyba nic się nie zmieniło, wciąż ładne, zadbane, stylizowane na amerykański diner. Natomiast menu zmieniło się i to znacznie! Kiedyś serwowano tu 6, może 8 klasycznych burgrów, teraz w menu jest ich aż 21, z tego stricte wołowych ok. 12. Co ciekawe bazę wielu z nich stanowi aż 250g wołowy! A ceny wcale nie są mega kosmiczne, zaczynają się od 25zł i kończą na 43zł za podwójne burgery, przy czym w cenie są frytki i colesław. Studiując kartę moją uwagę przykuł Rustic Burger z jajkiem sadzonym, wędzonym serem, bekonem, majonezem oraz bbq, cena 29zł. Wybrany, zamówiony i po 10 min. zaserwowany. Z wyglądu klasyczny burger zamknięty w dwóch równie klasycznych bułkach bogato zdobionych sezamem. Niby nic szczególnego, ale już na starcie zebrał duży plus. Zanim zdążyłem go dobrze zlustrować moje nozdrza zostały wręcz oczarowane pięknym, apetycznym aromatem sezamu i dobrze wysmażonej wołowiny. Ten wyjątkowy zapach sprawił, że nie miałem zbytniej cierpliwości na robienie zdjęć i po cyknięciu dosłownie dwóch fotek wyjąłem nóż, który spinał burgera i zabrałem się do roboty! Po kilku kęsach wiedziałem, że dobre wspomnienie z Chicagos nie było nic a nic przekoloryzowane. Z każdym kolejnym gryzem moje kubki smakowe były coraz bardziej usatysfakcjonowane. Wołowina bardzo smaczna i idealnie wysmażona na well done (tak jak zamawiałem , bekon podobnie, bułka wręcz modelowo zgrilowana i chrupiąca, jajko sadzone może trochę za mocno ścięte, ale dawało radę, warzywa świeżutkie, ser łagodny, lekko podwędzany, pięknie się ciągnący i przede wszystkim we właściwej, sporej dawce. Ale oprócz wymienionej „bazy” trzy małe, niemniej bardzo istotne detale odegrały ważną rolę jeżeli chodzi o doznania smakowe. Pierwsze dwa to – kto by przypuszczał? – dość oryginalny sos bbq i majonez. Dwa banały, a tak niebanalnie potrafiły przenikać się wzajemnie i tworzyć smaczne tło dla wołowiny&spółki. Sos bbq trochę odbiegający od standardów, wyczuwałem w nim małą orientalną nutę, coś jakby curry, kmin rzymski i pewną pikanterię, którą genialnie łagodził aksamitny majonez. Zaś trzecim istotnym szczególikiem był już wcześniej wspomniany sezam. Ów sezam poddany dotykowi grilla uwolnił nie tylko swój egzotyczny zapach, ale i smak, co jeszcze bardziej podkręciło i tak już miłe dla podniebienia walory Rustic’a. Warto też wspomnieć o konstrukcji, bo zasługuje na pochwałę. Burger świetnie leżał w dłoniach, a bułka trzymała wszystko w ryzach, można było komfortowo zająć się konsumpcją bez zmartwień, że coś wypadnie, że coś się rozleci etc. etc. Dla mnie mocne 4! Przede wszystkim za rasowego, smacznego i bogatego burgera, za dobre wykonanie, za to, że się najadłem ; i w sumie za cenę uwzględniającą frytki i sałatkę. To było smacznie wydane 29zł!
Przechodząc Żelazną nie da się nie zauważyć tego miejsca, a że lubię amerykańską kuchnię i klimat dinerów mi bardzo pasuje, postanowiłem, że się tam kiedyś wybiorę. Gdy pewnego dnia udało mi się dostać kupon rabatowy do tego miejsca, zmobilizowało mnie to, by odwiedzić Chicago’s. Było to w tygodniu, dość późno wieczorem. Nie zrobiłem rezerwacji, ale zajęty był tylko jeden stolik nie było więc problemu. Obsługa wskazała nam miejsce. Miałem ochotę na coś niezdrowego i amerykańskiego, zamówiłem firmowego hamburgera. Był smaczny. Bułka może trochę sucha, ale mięsko całkiem niezłe i doprawione, kotlet prawidłowej wielkości. Do tego kopa frytek. Moja partnerka zamówiła pastę – również wypadło nieźle. Knajpa jest bardzo fajnie urządzona, stylizowana na amerykański diner, na ścianach pełno gadżetów, zdjęć i plakatów, można poczuć się jak w Ameryce lat 50tych czy 60tych (tak myślę oczywiście). Tak więc tu żadnych zastrzeżeń. Co do obsługi, wszystko ok, oprócz napiwku doliczanego do rachunku. Nie podoba mi się ta praktyka, ale i tak zawsze staram się zostawić ok. 10% napiwku, więc trudno. Szkoda tylko, że w takim układzie kelner nie dostaje całej kwoty napiwku, na ale to nie mój problem. Mimo doliczonego napiwku nie odniosłem wrażenia, że obsługa ignoruje klientów, wręcz przeciwnie, dziewczyny były miłe i uśmiechnięte. Być może wyciągnięto wnioski choćby z innych opinii w tym serwisie. Minusem miejsca jest bardzo mała sala, więc w weekend trudno o miejsce. Ale z kolei w tygodniu, jak sam tego doświadczyłem, nie ma problemu. Jeśli chodzi o ceny, są na podobnym poziomie jak w innych tego typu miejscach, ale przesadzili z ceną Paulanera. Lubie pszeniczne piwo, ale 16 zł za pół litra w takim miejscu to gruba przesada. Nie rozumiem takiej polityki cenowej. Ale ogólne odczucia są pozytywne i pewnie jeszcze kiedyś się tam wybiorę.
Zawitaliśmy wczoraj do Chicago's na kolację. Zamówiliśmy Mashruum Steak i fajitę z wołowiną. Stek był naprawdę pyszny. Wypieczony dokładnie według zamówienia w fajnym grzybowym sosiku. Do tego pieczony ziemniak i kolba kukurydzy z masłem czosnkowym i gotowane warzywa. To wszystko za 58 zł, więc jak na stek w warszawie niezła cena. Fajita również pozytywnie nas zaskoczyła. Porcja naprawdę duża. Papryczki i cebula akurat uduszona (nie za miękkie i nie za twarde . Do tego na oddzielnym talerzu sałatka, dwa sosy i trzy tortille. Zabrakło tylko, żeby mięso w fajicie było marnowane w specjalnym sosie (co stać się powinno , ale i tak było to jedna z lepszych fajit, jakie jadłem. Niestety uważam, że 47 zł to trochę za dużo nawet jak na tak duże danie (z kurczakiem kosztuje 43 zł i to już naprawdę przesada . Alkohole i napoje również naprawdę drogie. Obsługa nie specjalnie miła, ale do przyjęcia. Jedyny zgrzyt to doliczenie serwisu do rachunku bez wcześniejszej informacji (choć planowałem i tak napiwek zostawić, to tego nie lubię . Wystrój przypadł mi bardzo do gustu. Po przeczytaniu kilku innych recenzji trochę się wahałem, czy tu zawitać, ale myślę, że jeszcze wrócę spróbować coś innego (na pewno nie hamburgerów, bo widzę, że prawie wszyscy na nie narzekają .