Feedback
Feedback gevenRzadko daje się 5/5 ale ta restayracja na to zasługuje. Dobre, aromatyczne, robione pod hindusa a nie polaka dania. Eksplozja smaku w każdym kęsie. Duże porcje dań głównych jak i przystawek. Ceny jak wszędzie inndziej, dania wydawane szybko. Lokal jest mały minimalistycznie udekorowany na styl indyjski, często jest full house. Ogólnie polecam.
SMAKOWA PODRÓŻ DO INDII Razem z kompanem i jego dziewczyną wybraliśmy się parę dni temu do restauracji Curry House przy Hożej zwiedzeni nowymi smakami. Postawiliśmy na Mutton Madras, Chicken Madras i talerz indyjskich chlebków z różnymi dodatkami. Podane elegancko, w garczkach trzymających ciepło, porcja o idealnym poziomie sytości (pojedzone bez wrażenia przejedzenia, czyli akurat , a jagnięcinka pierwsza klasa! Wszystko zagrało bardzo ładnie, jednak nieco brakło nam ostrości. Danie miało w skali ostrości 3 na 4 możliwe papryczki i spodziewaliśmy się czegoś mocniejszego (lubimy takie rzeczy . Jednak danie było po prostu pikantne. Wszystkim którzy chcieliby zjeść dobre indyjskie jedzenie lokal ten serdecznie polecamy! Zapraszamy również do przeczytania szerszej recenzji na naszym Facebooku: fb.me/duzyzoladekpl facebook.com/duzyzoladekpl/posts/179003125969619 NIECH SMAK BĘDZIE Z WAMI! :
Otwarcie drugiej lokalizacji Curry House na Hożej powitałam z prawdziwym entuzjazmem, bo na samo wspomnienie ich dań mam ochotę głośno i bezczelnie mlaskać, a na Bielany jest mi wybitnie nie po drodze. Bardzo cieszy fakt, że mimo zapewne znacznie wyższych cen czynszu w Śródmieściu Południowym ceny pozostały jeśli nie na niezmiennym, to naprawdę na bardzo podobnym poziomie. Zamawiałam dwukrotnie jedzenie do biura za pierwszym razem przyjechało już po niecałych 30 minutach ! , zaś za drugim miła pani namówiła mnie przez telefon, żeby jednak przejść się po odbiór, bo dostawa może się przedłużyć. Umówiłyśmy się na konkretną godzinę i wszystko już na mnie czekało, co więcej, pani nie pozwoliła bym sama dźwigała wielką siatkę z jedzeniem, no bo jak to kobieta ma nosić, tam za panią jest kolega, to jemu dam! . Wrażenie bardzo sympatyczne, choć lokal raczej malutki, więc będę chyba preferowała opcję na wynos. Jedzenie równie mistrzowskie jak pod pierwszym adresem. Jadłam aromatyczną okrę z ziemniakami w indyjskich przyprawach, cudnie słodkawego butter chickena i ostrą cieciorkę z marchewką. Wszystko pyszne, z użyciem wysokiej jakości składników, czuć, że w gotowanie wkłada się tutaj serce. Smak pod żadnym pozorem nie jest płaski, a rozwija się wraz z konsumpcją. Właśnie to najbardziej lubię w jedzeniu od Curry House ono smakuje zupełnie inaczej na początku, w trakcie jedzenia, a także już pod sam koniec. : Zaznaczam, że większość pozycji w karcie, nawet tych bez ostrzeżenia w postaci papryczek jest dość ostra. Kolega postanowił zamówić danie oznaczone dwiema papryczkami ogólnie jest pięć stopni ostrości i początkowo chojrakował, że trzeba było wziąć ostrzejsze, by po kilku minutach wpaść do pokoju z impetem, gdzie postanowił zdjąć marynarkę, chwilę odetchnąć, podwinąć rękawy, westchnąć ciężko i postanowić stoczyć ze swoim kurczakiem rundę drugą. Dla miłośników ostrego prawdziwa gratka. Jeszcze słowo o zestawach lunchowych to jest chyba deal okolic Śródmieścia Południowego. Za 22 zł dostajemy powiększony lunch, przy czym powiększony oznacza, że wchodzą w jego skład dwa sosy standardowej wielkości, porcja ryżu i dwa kawałki naana. Ja mam wówczas osobiście lunch na dwa dni, bo już jedna miseczka jest sycąca. Odkąd odkryłam Curry House, nie czuję już potrzeby sprawdzania innych indyjskich restauracji, a jak teraz jest jeszcze na Hożej, będę naprawdę częstym gościem. Całe moje biuro także, bo wszyscy równie zachwyceni jak ja!
Poszliśmy na lunch i zjedliśmy na prawdę dobre jedzenie w zaskakującej cenie co za rym! . Kurczak w orzechowym sosie z plackami naan kosztował nas 18 zl. Porcja chyba trochę mniejsza niż standardowo, ale cena o połowę niższa. Wszystko bardzo smaczne, ładnie podane. Na plus przemiła pani kelnerka, która powitała nas i pożegnała uśmiechem. Na minus samo miejsce była to też wada mieszczącej się tu wcześniej Dżonki lokal jest bardzo mały, można powiedzieć klasutrofobiczny. Właściciel ? siedzący na krześle za niewielką przegrodą wydawał się śledzić każdy nasz ruch, bo gdzie miał podziać wzrok? Lokal ma chyba zaplecze, może więc w przyszłości uda się nieco przeorganizować przestrzeń, żeby zapewnić gościom więcej komfortu. Tak czy inaczej zawartość talerza zachęca do powrotu.
Jedzenie nie odbiega od standardu ze znanego w Warszawie lokalu na Bielanach, lecz wystrój jest bardziej stonowany, będąc nadal w klimacie indyjskim. Przesympatyczna i bardzo kompetentna pani kelnerka. Minusem dla niektórych jest brak piwa w gorące, letnie popołudnie lecz napoje egzotyczne i mango lassi, moim zdaniem, to rekompensują. Zdecydowanie polecam!